#1 2012-05-19 23:19:21

Morgana

Administrator

Zarejestrowany: 2012-04-27
Posty: 100
Punktów :   

Opowieść o Feniksach.

Kiedy potwory zaatakowały miasto, ludzie umierali niczym ptaki podczas silnego, nie ustępującego przymrozku. Śmierć czaiła się wszędzie, zaglądając do każdego domu, nie omijając bogatych i biednych, bo chociaż istniały różnice klasowe, to teraz granice te wyraźnie się zacierały. W ten dziwny, naznaczony ponurym mrokiem i zapachem czającej się w pobliżu śmierci czas, wszyscy stawali się równi. W obliczu śmierci ludzie w końcu zapominali o bogactwie, gdyż nawet ono nikogo nie potrafiło uchronić przed nadchodzącym najgorszym...

Ludzie w obawie o własne życie wyemigrowali do większych miast zwanych Archosaur, Miasto Zagubionych, Miasto Miecza, Miasto Śliwki, Szalejących Fal, tysiąca Strumieni oraz Miasta Opowieści .


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif



W ten dzień, mroźny, zimowy, tylko z jednego komina unosił się dym, lecz w tę stronę ludzie woleli raczej nie patrzeć… Śnieżna Wioska...Najlepiej traktować to tak, jakby żaden dom w tym miejscu, położonym daleko w lesie, nie istniał, bo chociaż daleko, to jednak budził wstręt i obawę przed jego jedynym mieszkańcem.


Osłabieni walką ludzie rzadko kiedy wstawali z łóżka, niezdolni do jakichkolwiek wysiłków, a ci, co czuli się zdrowi, będący jeszcze na siłach, ogarnięci strachem, leżeli w swoich posłaniach, nie wychylając nosa z domów, które zamknięte stały pogrążone w ciszy i spokoju.
Potwory zaś były bystrzejsze. Zamknięto bramy miasta,aby nie dopuścić do zaatakowania kolejnej osoby.
Postawiono straże. Stało się pozornie bezpiecznie.

Kiedy zaraza krążyła wokół już kolejny miesiąc, w ludziach pozostawało coraz mniej życia i wiary w jutro. Coraz więcej ich umierało, aż w końcu nie można było nigdzie doszukać się śmiechu dzieci i ludzkich głosów. Zamarła praca. Jedyną możliwością był transport produkowanych dóbr do innych wielkich miast. Przewoźnicy w związku z plagą potworów czyhających na ich życie wynajmowała obrońców miasta i najemników,dbających o ich życie.
Niestety nie tylko mieszkańcy Miasta Tysiąca Strumień chcieli zarobić na eksporcie i imporcie.


Gdzieś tam w wysokich górach, daleko, cały dzień drogi stąd, w lodowej dolinie, żyły wyrzutki społeczeństwa. Mordercy, zbiegli więźniowie, oszuści i ludzie wyjęci spod prawa. Tam mieszkali również barbarzyńcy, lecz nikt nie wiedział czy to prawda, od dawien dawna takie krążyły tylko legendy.....


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif




Daleko w lesie ciemny cień, tuż przy małej starej chacie, poruszał się w niezdarnie w oddali. Z komina nieustannie sączył się cieniutki dym…Fugee mimo uszczerbku na zdrowiu,nadal żył.
Rany odniesione przez Yeti w Śnieznej Wiosce zostawiły swój ślad na jego twarzy.

W jednym z domów niedaleko domostwa Fugee przy życiu pozostały już tylko dwie kobiety, Alieza. Była jedną z przedstawicieli klasy magów. Specjalizowała się w magi uzdrowienia,powiem pochodziła z klasy kleryków. Zaś w chatce obok pomieszkiwała Aura, kobieta ze zdolnością zamienia się w lisice.
Czasami na jej podwórzu można było dostrzec jednego jej zwierzaków, min wilczycę,która czuwała nad czarodziejką w nocy.

Jutrzenka była niezwykle mądra. Jej doskonała intuicja w porę powiadamiała właścicielkę o zbliżający się niebezpieczeństwie i pozwalała stosunkowo szybko się ukryć.


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif



Pewnego ranka wilk czarodziejki zniknął. Aura wiedziała,że sama nie odnajdzie Jutrzenki, udała się więc do najbliższego domu w którym mieszkał asasyn Fugee.

- Co dostanę za odnalezienie twojego kundla?
- A czego pragniesz? Złota? Ekskluzywnych towarów?
- Magi. Nauczysz mnie magi!
- Dobrze. Jeśli Jutrzenka odnajdzie się cała nauczę Cię magi używanej przez bestię.



http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif



2 tygodnie później....



Osłabiona wilczyca po tygodniach wegetacji bez większej ilości jedzenia, dotarła do Mista Śliwki.
Kiedyś Zielone oczy wilczycy, teraz stały się szare i puste w środku, pozbawione nadziei i skrywające ogromny smutek.

Przed oczami Jutrzenki ukazała się czarna postać z połyskującym mieczem i tarczą. Jedwabne ubranie zdradzało bogatego człowieka,zarazem tak bogatego jak i złego.
Czarna postać wiedziała o doskonałej intuicji wilczycy. Nie wiedziała jednak,że wilk okaże się lojalny wobec swojej pani i woli umrzeć ,niż być własnością kogoś innego.


...w innej cześci świata.



Przemierzając pustynie w pustynie zwaną Opuszczonym Morzem Aura wraz z Fugee usilnie nawoływali wilczycę. Niestety bez większych rezultatów.
Kolejnym miastem w wędrówce miał być Miasto Zagubionych, trzeba było zaopatrzyć się w żywności i naprawić pancerze,które zostały naruszone przez walki z pustynnymi potworami.

Po przekroczeniu progu miasta. Skowyt koło stajni stał się nie do wytrzymania. Czarny rycerz, uderzył więc wilczycę 2 razy by ucichła. Padła wycieńczona.

Aura przechodząca obok nie zdawała sobie sprawy z obecności jej wilka,lecz Jutrzenka na jej widok znów zaczęła wyć. Kobieta lis rzuciła się aby uwolnić zwierzę,zaś asasyn z zwinnościa tygrysa pokonał czarnego rycerza.

- Teraz nauczysz mnie magi-zaśmiał się radośnie.

Jednak Aura nie skupiała się na jego słowach.

- Wybacz mi - szeptała - wybacz.
- Wyjdziesz z tego.

Pogłaskała zwierzę i odwróciła się do wojownika.

- Tak teraz nauczę Cię magi.
- Przyjdę do Ciebie na nauki za 2 tygodnie,a teraz bywaj.
- Do zobaczenia.


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif




Wiał zimny wiatr. Dzięki Bogu za to, że nie pada śnieg, inaczej byłaby stracona. Lecz podziękowania zdały się na nic, bo już po chwili z nieba spadł na jej czerwony, zmarznięty nos, pierwszy płatek śniegu.

Po chwili śnieg rozpadał się na dobre i wraz z wiejącym wiatrem wdzierał się niemalże wszędzie, przesłaniał widok. Powoli traciła orientację w terenie, a mgła przed oczyma jeszcze bardziej utrudniała Aurze widoczność.

W pewnej chwili rozległ się krzyk. Zatrzymała się, lecz nie była zdolna odwrócić się, by popatrzeć, kto tak krzyczał. Ruszyła dalej, nie mogła się zatrzymywać, nie powinna. „Pamiętaj o wilku. Pamiętaj o wilku...” Co rusz opierała się o stojące obok drzewa, mając nadzieję, że może na chwilę pomogą jej nie upaść, dodadzą trochę sił. Opierała siną twarz o zmarzniętą korę, oddychając jak po szaleńczym biegu, a słaba para unosiła się z jej otwartych ust, co oznaczało, że jeszcze żyje. Jak daleko? Jak długo jeszcze? Czy odmawiające posłuszeństwa nogi wytrzymają jeszcze i poniosą ją dalej, czy też za chwilę nie wykonają żadnego ruchu, zmuszając ją do pozostania w tym samym miejscu?

Wtedy coś ciemnego przebiegło tuż przed nią. Przestraszona, nie wiedziała co począć.
-„To znowu jakieś przywidzenia” - pomyślała. Szaleństwo.

Powoli przedzierała się dalej, starając się nie słyszeć głosów udręczonych dusz. Wtedy jednak niezwykła zjawa stanęła tuż przed nią, zagradzając jej przejście. Długie, szponiaste palce wyciągały się do niej, próbując dotknąć wilka.

- Odejdź! - szepnęła.

Jednak zjawa nadal stała przed nią, zbliżając się coraz bardziej. Kobieta opierała się o drzewo, musiała bardzo uważać, by nie stracić równowagi.

- Tajemnica Strozytności...

Zjawa zniknęła natychmiast z ostrym krzykiem.

„Co się ze mną dzieje” - zastanawiała się. - „Umarłam albo właśnie umieram.” Lecz nie umarła. Wiedziała, że musi coś zrobić, nie może się poddać.



Przedzierała się pośród zawieruchy niemal cały dzień. Nie czuła już nóg, rąk, nie potrafiła otworzyć ust i zastanawiała się, jak to możliwe, że potrafi jeszcze poruszać zmarzniętymi nogami, jak to możliwe, że potrafi jeszcze iść. Silna wola jednak była w niej wielka, więc parła naprzód.

Posuwała się od drzewa do drzewa, byle dalej, byle tylko iść...

Śnieg nie przestawał padać, wiatr nie przestawał wiać. W końcu znalazła się w głębokim lesie, zapadała już ciemność, a ona nie wiedziała dokąd ma iść, już dawno straciła orientację w terenie, zgubiła się. Czy jej serce jeszcze biło? Czy tliła się w niej iskierka życia, czy tylko śni, bo znalazła się już poza życiem?

W lesie robiło się coraz ciemniej. Zaspy śniegu okazywały się zdradzieckie, raz za razem w nie wpadała. W pewnym momencie zatrzymała się i oparła o drzewo. Ledwo oddychała. Z trudem otworzyła oczy. Przed nią stała postać. Nie wiedziała czy to kobieta, czy mężczyzna. Wpatrywała się w nią twarz z ciemnymi oczodołami, koścista czaszka i krótkimi czarnymi włosami kiwała się w prawo i w lewo, a łachmany, w jakie była odziana postać, powiewały na wietrze. Czuła jak ją coś przyciąga do tej istoty. Powoli zaczynała tracić ostatnie siły, to życie z niej uchodziło. Z trudem przełknęła ślinę. Siłą woli otworzyła usta, z których wydarł się tylko cichy szept, nie przypominający jej naturalnego głosu.

- Fugee..

Tylko tyle w końcu udało się jej wypowiedzieć, po czym osunęła się na ziemię, zapadając się w białym, puszystym śniegu. Postać w mig zniknęła, a płatki przedostające się przez łyse konary drzew, spokojnie opadały na jej leżące bezwładnie ciało...


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif




Powoli otwierając oczy poczuła ciepło pieca. Wstała natychmiast.

- Wisisz mi kolejną przysługę.
- O tak!
- Spałaś 3dni. Jutrzenka nie wiedziała co z sobą zrobić,więc znalazłem jej towarzysza do zabaw.
- Tzn?
- Oto Cezar. Wilk znajomej czarodziejki,która musiała zostawić mi go pod opieką na jakiś czas.
- Rozumiem.


Po paru dniach Aura doszła do siebie i nauczała Fugee magi uzdrawiania,lecz niestety w innym stopniu niż by się młody łowca spodziewał.
Nie miał on może ruchów charakterystycznych dla kręgu bestii,lecz jego niezdarność była
tak radosna,że czarodziejkę to bawiło.

- Znów się ze mnie śmiejesz. -warknął oburzony.
- Masz ruchy ryby,którą wyciągnięta z zamarzniętego Lodowatego Morza.
- Jeśli jesteś taka mądra to proszę unieś moje sztylety. Zobaczymy jakie ruchy Ty będziesz miała. -syczał.
- JSa dla mnie za cięzkie. Stanowczo za cięzkie. -rzekła.

2 dni później

- Minęło 10dni. Muszę odwiedzić alchemika. I oddać wilka. - mruknął Fugee.
- Oczywiście. Nie zatrzymuję Cię. Zapakuję Ci trochę prowiantu na drogę.
- Zaczekam na zewnątrz.


Łowca wsiadł na swojego udomowionego tygrysa i odjechał.




http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif




Dwie przyrodnie siostry mieszkały na wzgórzu niedaleko Miasta Śliwki.
Morgana,zwana czarną wiedźmą,która swój przydomek zyskała dzięki czarnej brawie włosów i oczu oraz biała wiedźma,czarnowłosa włosa skrzydlata wiedźma,którą zawsze widziano w sukni z białej tkaniny.
Pochodziły z różnych klas. Pierwsza była mistrzynią białej bronii,zaś druga specjalizowała się w magi kleryków,jak przystało na mieszkankę Miasta Śliwki.
Jednak siostry były sprawiedliwe. Musiały mieć dostateczny powód by uśpić wroga.

Czarna wiedźma Morgana pierwsza zaczęła dosiadać jednorożce, które wykorzystała do przejęcia władzy nad wzgórzami Twierdzy Marzeń. Nauczyła posługiwania się mocą wrażliwe na nią kobiety poprzez rytuały i zaklęcia. Wiedźmy kontynuowały tę tradycję. Z czasem utworzyły się nowe klany, które rywalizowały ze sobą. Kobiety nie stroniły od przemocy co sprawiło, że wiele spośród nich pogrążyło się w ciemności,w których paliła się jedynie iskierka białej duszy.
Wiedźmy takie wypędzano ze społeczności czarodziejek. Nauczyły się korzystać z mocy jako narzędzia tak, aby wpływać na środowisko, pogodę i żywe istoty. Wykorzystują ją, by wyostrzyć zmysły lub wzmocnić organizm podczas nadnaturalnego wysiłku. Często manipulują pamięcią i wolą innych. Wyznają zasadę: wiedźmy nigdy nie wybaczają. Na co dzień ubierają to,co przyciąga uwagę innych. Do przemieszczania się na większe dystanse wykorzystują oswojone jednorożce.

Najbardziej charakterystyczna cecha wiedźm jest to, że władzę dzierżą w swym ręku wyłącznie kobiety. Przywódczynie nazywają się Matkami Klanu. Każda początkująca wiedźma posiada swoją mentorkę, która uczy ją zarówno walki i przekazuje wiedzę o mocy. Następnie młoda czarodziejka musi przejść test. Nie każda kobieta jest wrażliwa na Moc, lecz tylko takim pozwala się mieszkać pośród nich.


Shnigami zaś była przeciwieństwem starszej siostry.
Kochała ludzi. Wbrew siostrze pomagała mieszkańcom Mista Śliwki w walce z potworami na wzgórzach.
Głównym żywiołem ,którym się posługiwała był metal. Toteż miejscowa ludność nie musiała wychodzić poza progi miasta by pozyskać materiał na białą broń.

- Cezar... ciekawe co teraz robi moja psina. - rozmyślała nad Zlotą Jabłonią.



http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif




W drodze do alchemika Fugee musiał zahaczyć jeszcze o jedną świątynie.



Świątynia w Mieście Szalejących Fal znajdowała się się nie opodal białej plazy i Gór,kótre słynęłyz tego,że wszytko co znajdzie się w ich obrębie znika,dlatego też dostały nazwę "Znikających gór".
Była miejscem zjazdu asasynów. Asasynka Benek miała przesyłkę dla alchemika.
Oprócz niej znajdował się też inna łowczyni NecroMite.
Była raczej typem samotnika przesiadującego w Znikających Górach. Miała nietypową cechę, potrafił oswajać tamtejsze ogromne ryby, co bardzo ułatwiało wszelkie wyprawy przewoźników do świątyni,których mogli potem używać w celach przewoźnych.
Jednak za swoje usługi w bezproblemowej wycieczce słono musiano zapłacić.
Jego słynne powiedzenie brzmiało "Chcesz potwora,bierz potwora. Nie chcesz potwora,to idź z buta".
W końcu w tych ciężkich czasach musiano na siebie zarabiać. A asasyni nie mieli z tym problemów.
Główną ich cechą bowiem była głowa do gotówki.

- Idę na plażę. Idziesz ze mną Benek?
- Nie dziękuję. Czekam na Fugee. Ma się nie długo zjawić. - mówiła to z taka radością aż NecroMite posmutniała.

Odszedła,więc do swej samotni.


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif



To był deszczowy dzień. Czarodziejka Chidori nie mogła znaleźć swojego miejsca, bowiem w domu nie było już nic co mogło by ją bardziej zainteresować. Samotnie usiadła przy oknie. Zaczęła rozmyślać, marzyć. Ukradkiem spoglądała na ponury krajobraz. Malutkie krople spadały gęsto na ziemię. Jednak w pewnym momencie zaczęło się przejaśniać. Powoli wychodziło słońce. Jak zwykle raziło swoim pięknem. O dziwo nadal padało. Krople magicznie odblaski wały promienie słoneczne.
Na jej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech. Zauważyła rzecz niesłychanie piękną od której nie mogła oderwać wzroku. Na niebie zobaczyła tęczę.
Smutek, płacz, tęsknota za swym bratem EvilSensei była ogromna.
Tęcza zniknęła. Niestety, wszyscy byli bezradni. Zaś ona cały czas płakała.


Jednak po kilku miesiącach zjawił się pewien młody mężczyzna o imieniu Furia. Twierdził, że posiada tęczę, którą może ofiarować czarodziejce. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, nikt nie dowierzał. Zainteresowała się również bohaterka tego wydarzenia.
A on, jak gdyby nigdy nic, wyciągnął pewne urządzenie. Zaczął kręcić rączką. Powoli zaczęły wynurzać się dziwne kółeczka, jedne większe, inne zaś mniejsze. Były piękne. Odbijały się przeróżnymi kolorami. Tak, to były bańki mydlane. Nieco delikatne, które po dotknięciu zaraz pękały.

Chidori była szczęśliwa. Miała na własność, to czego tak długo nie mogła dostać. A przynajmniej takie złudne wrażenie odniosła.

Na jakiś czas pomogło zatrzeć ślad po zaginionym bracie.


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif



Czując na twarzy gorące promienie słońca, 3nastka dochodziła do wniosku, że niemądrze było wybierać się w podróż w samo południe. Najlepiej było by w ogóle nie jechać, ale cóż, bycie alchemikiem nakłada na człowieka pewne obowiązki. Na polecenie Fugee, była zmuszona jechać do Miasta Kła.Miejscowości z rodzaju tych, gdzie wrony zawracają, a na księdza wołają Zorro. O bibliotece w takim miejscu można tylko pomarzyć, w dodatku wszędzie pełno magicznych stworów.

Niesamowicie denerwujące było to, że właściwie nie dostała żadnych wytycznych, dotyczących sprawy, którą miała prowadzić. Jak zwykle życzliwy Lenin wyjaśnił tylko, że doszły go słuchy, jakoby miało się tam dziać „coś dziwnego". Nie omieszkał też dodać, żebym nie obijała się za bardzo w pracy i nie przejadła całego honorarium. Na pytanie, czy jeśli wykazuje się już taką elokwencją, to nie mógłby udzielić mi dokładniejszych wskazówek, odpowiedział, że nie ma na to czasu. Czasami zastanawia się ile ten człowiek spędza dni, myśląc co by tu jeszcze zrobić, żeby utrudnić jej życie...

Siedząca naprzeciwko alienka zauważyła jej złe samopoczucie.

- Coś się stało?
- Właściwe to nic czekam na Fugee. Miał się zjawić tu jakieś pół dnia drogi temu.

Upał sprawiał, że nie chciało mi się udzielać bardziej wyczerpującej odpowiedzi.

- Może zamienimy się miejscami? – zaproponowała. – Tutaj grzeje mniej, a mi słońce nie przeszkadza.
- Nie trzeba.

3nastka wychyliła się, by zobaczyć  zabudowania. Musiała przyznać, że nie było tak źle, jak się spodziewała. Otynkowane, ładne domki sprawiały wrażenie niedawno wyremontowanych, ale nie wyglądało to na typową wiejską zabudowę.

-Czyżby to miejsce choć trochę się ucywilizowało? - pomyślała.

Zatrzymała się na rynku – niewielkim placu, otoczonym niskimi kamieniczkami z wywieszonymi szyldami flag miasta. Najbardziej rzucała się w oczy strzelista budowla, która najwyraźniej była ratuszem.

- Alienko, mówiłaś, że to jakaś wiocha, a jak na to wszystko spojrzeć... – zacząła.

- To na wioskę raczej nie wygląda,ale jakby odwiedzić to miejsce z 2 lata wcześniej,to zmieniłabyś zdanie.

Podeszła do frontowej ściany ratusza. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest w porządku, jednak była pewna, że coś jest nie tak. Dotyk potwierdził moje przypuszczenia. Materiał pod moimi palcami, na pozór normalny, dla alchemika miał zdecydowanie nienaturalną strukturę. Musiała też przyznać, że robota została wykonana bardzo profesjonalnie.

- Co robi alchemik na takim zadupiu? – rzucił sarkazmem Fugee.
- Jakiś nietaktowny asasyn kazał mi się tu przybłąkać,zasz go może?
- Nieee... Mam dla Ciebie przesyłkę od Benka. – zamyślił się. Poza tym musimy porozmawiać,w cztery oczy.

-Alienko,mogłabyś?
-Ależ oczywiście.


-Nie, żebym nagle zaczął ufać intuicji. Jestem łowcą i to wymaga ode mnie racjonalnego sposobu myślenia. Jednak życie nauczyło mnie, że przeczucia czasem potrafią uratować człowiekowi tyłek i starałem się ich nie lekceważyć. Tak więc doszły mnie słuchy,że w katakumbach Archosaur można znaleźć kamień filozoficzny.W każdym razie, warto się tu rozejrzeć – powiedział, podnosząc  walizkę od Benka.
– Gdzie się zatrzymamy? Musimy znaleźć jakiś nocleg, no i pewnie jesteście głodni?

-Też pytanie! Na szczęście gospoda była niedaleko, wystarczyło się rozejrzeć, by dostrzec lśniący w słońcu szyld z namalowanym kuflem. Przed wejściem zatrzymaliśmy się.

- Miejmy nadzieję, że ceny są przyzwoite – mruknął Lenin.

Fugee popchnął drzwi i naszym oczom ukazało się przytulne wnętrze. O tej porze przy stolikach nie zebrało się jeszcze miejscowe towarzystwo. Byliśmy chyba też jedynymi podróżnymi, bo gdy spytaliśmy się o możliwość wynajęcia pokoju, gospodyni wyglądała na zaskoczoną.

- Nocleg dla czterech osób? To będzie 3000 coin za noc – oznajmiła, patrząc na nas podejrzliwie, jakby się zastanawiała, czy dysponujemy odpowiednia kwotą. Cena była jednak uczciwa.

- Nie wiem jeszcze jak długo zostaniemy. Na razie zapłacę z góry za trzy doby – zaproponował asasyn, wyjmując pieniądze.

Po uiszczeniu opłaty złapał rzucone przez karczmarkę klucze i Fugee z Leninem udali się na górę, prosząc jeszcze, by dostarczono im do pokoju posiłek dla dwóch osób.

- Spoko, forsy dużo za pokój nie chciała, więc kasiory nam wystarczy. Dobrze, bo bałem się, że możemy mieć powtórkę z Sanktuarium. – Przypomniałem sobie jak wykiwałem tamtejszego zarządcę i humor od razu mi się poprawił. - rzekł kleryk.


Chwilę potem młoda służąca przyniosła jedzenie i od razu rzuciłem się na michę z ryżem. Łowca usiadł na parapecie i z zamyśleniem patrzył na chmury.



w innym pokoju

- „Alchemicy, cokolwiek czynicie, czyńcie dla dobra ludu." – 3nastka przypomniała mi naczelną regułę elfickich alchemików.

Pokręciła przecząco głową.

- Zasada zasadą, ale nawet alchemicy muszą się z czegoś utrzymywać.- pomyślała.


http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif



Wschód słońca był jak nowe życie. Jak tchnienie wiatru. Życiodajny oddech po męczarni w rzecznych głębinach. Windrunner z niepokojem odliczała godziny do chwili, aż znów zobaczy, jak słońce wychyla się zza horyzontu tylko po to, by pouśmiechać się do ludzi i uciec na nowo. Zostały jeszcze dwie. Dwie długie godziny.

Wybrała brzeg rzeki feniksa, nie po to by powspominać. Miała dość wspomnień. Wspomnienia były niczym w porównaniu z ogromem świata, z możliwościami i z marzeniami, tymi, które nigdy nie miały się spełnić.

Za jej lecami stanął Darnok. Jego cień odbijał się tafli rzeki.

- Witaj. Szukałem Cię.
- Dzień dobry,coś się stało?
- Mam wiadomość od alchemika. Jest tutaj w kopercie,proszę.
- Dziękuję.

Oczy Windrunner wpatrywały się w białą kopertę. Nie wiedziała czego może od niej chcieć 3nastka,ale coż ona by mogła chcieć. Na pewno części z jakiś latających stworów.

Łuczniczka była mistrzynią w polowaniu na ptaki,małe smoki i inne gady. Toteż różni alchemicy przyjeżdżali do niej po materiały do mikstur.

- Darnok?
- Tak?
- Chodź pokazę Ci coś.

Chłopak uśmiechnął się i ruszył za dziewczyna.

Nie opodal rzeki,tuż obok portu młody łucznik ujrzał gromadkę białych tygrysów,które rubasznie bawiły się ze sobą.
Łucznika była tak zachwycona tym widokiem,że nie omieszkała pokazać ich wszystkim,a zwłaszcza chłopcu.

- Są ślicznie prawda? - westchnęła dziewczyna.
- Zapewne.

- Zglodniałem. Chodźmy do miasta coś przekąsić! - rzekł chłopak.
- Dobrze.


Droga z portu wiodła przez Bendalskie Grzbiety. Nie była zbyt bezpieczna, z powodu częstego pojawianie się złodziei w tych okolicach,którzy z nadzieją czekali na łup przewoźników. Z doświadczenia  wiedzieli,że kupcy najchętniej wybierali trasę Miasta Miecza i Archosaur.



http://img29.imageshack.us/img29/4180/liniazlota1.gif


  Pewien znudzony wędrowiec czad, który sądził, że posiadł wszelką wiedzę, zapragnął się zdziwić. Jedyną rzeczą o której nie miał jeszcze pojecia był "Zapomniany Świat". W tym celu wezwał do siebie trzech barbarzyńców: GoGo, NakaMaru$ oraz _Bace_. Ze względu na dobry zarobek ,który obiecał wypłacić podróżnik po wyprawie,chłopcy chętnie się zgodzili. Rozkazał im więc zaopatrzyć się w niezbędny ekwipunek.

_Baca_ zabrał,że sobą mnóstwo potionów i ziół odtruwających. GoGo załadował na swego konia ekwipunek dla zwierząt,gdyż żaden z młodzieńców nie rozstawał się z własnym wilkiem. NakaMaru$ nie należał zaś do najbardziej ogarniętych,słynął raczej ze swojego sprytu i zwinności. Toteż chłopak zabrał tylko parę butelek na regenerację i trochę wina,aby urozmaić swoim kompanom drogę.



O świcie poprzez teleport wszyscy wybrali się do Zapomnianego Świata.









Cnd.



@EDIT
Historia będzie pisana dalej w miarę rekrutacji gildii i mojej weny.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.siprofit.pun.pl www.osiedlesosnkowskiego.pun.pl www.p2mail.pun.pl www.extreme.pun.pl www.narutoduel.pun.pl